Ułatwienia dostępu

Powrót

Samotni i wybrani

Samotność. Słowo, które w dzisiejszym świecie brzmi jak wyrok. Każdy ucieka przed ciszą. W autobusie – słuchawki. W domu – serial w tle. W pracy – spotkania, maile, powiadomienia. W weekend – imprezy, eventy, social media.  Włączasz radio w samochodzie, żeby nie było dziwnie. Scrollujesz w kolejce do kasy, żeby nie wyglądać jak odludek. Nawet dzieci uczą się, że jak coś przeżyją, to trzeba to od razu wrzucić na Instagrama, bo inaczej jakby się nie wydarzyło. Byle nie usłyszeć własnych myśli. Przecież nikt nie chce być sam – trzeba mieć ludzi, kontakty, powiadomienia, feed, stories. Cisza stała się luksusem, a bycie niewidzialnym – prawie hańbą.

Pamiętam, jak ktoś kiedyś powiedział, że najbardziej przerażające dla wielu ludzi jest zostać choćby na godzinę w pokoju bez telefonu, książki, komputera. Sam na sam z sobą. Brzmi jak tortura? A może jak test prawdy: kim naprawdę jesteś, kiedy nikt nie patrzy?

Świat nas tresuje, że wartość mierzy się w „byciu widzianym”. Jeśli nie pokazujesz, że żyjesz – zdjęciem, relacją, statusem – to jakby cię nie było. A więc zapełniamy puste chwile czymkolwiek, byle nie zostać „niewidzialnym”. I w tym wszystkim tracimy kontakt z tym, co jest w środku.

I nagle pojawia się ten starożytny tekst: „Błogosławieni samotni i wybrani, wy znajdziecie królestwo, ponieważ pochodząc z niego, ponownie tam wejdziecie”.
Błogosławieni… samotni? To brzmi jak prowokacja.

Bo przecież my żyjemy w epoce tłumu. Tłum to bezpieczeństwo – potwierdza, że robisz dobrze. Jeśli robisz to, co wszyscy, nikt się nie czepia. Ale to też pułapka. Bo jeśli nie zostajesz czasem sam, nie dowiesz się nigdy, co jest naprawdę twoje, a co tylko przejęte od innych.

Samotność nie jest przyjemna. Instagramowy koc, świeczki i kubek herbaty w jesienne wieczory. Samotność to moment, kiedy nikt ci nie podpowiada, nikt nie klika „lubię to”, a ty musisz zdecydować – co zrobisz, w co uwierzysz, w którą stronę pójdziesz. To nie jest wygodne. Ale prawdziwe.

Pomyśl: najważniejsze decyzje w życiu, te które naprawdę coś zmieniły – podejmowałeś w grupie czy jednak sam? Może ktoś doradzał, może ktoś naciskał, ale ten moment, kiedy w środku zapada decyzja, zawsze należy tylko do ciebie. I wtedy widać, ile w tobie jest odwagi, a ile zależności od innych.

Logion mówi o „samotnych i wybranych”. I nie chodzi o elitę ani specjalny klub dla wybrańców. To raczej opis ludzi, którzy potrafią stanąć sami. Oni są wybrani nie dlatego, że ktoś ich wytypował, ale dlatego, że sami zdecydowali się zejść z autostrady masowych oczekiwań.

Czy to oznacza, że trzeba uciec od ludzi, zamknąć się w chacie w górach i odciąć Wi-Fi? Nie. Chodzi o coś trudniejszego – żeby umieć być wśród innych, ale nie zgubić własnego głosu. Żeby w relacjach, w pracy, w rodzinie nie być tylko odbiciem cudzych oczekiwań. Samotność w tym sensie nie oznacza izolacji. Oznacza wolność.

Wielu ludzi panicznie ucieka przed ciszą, bo w ciszy wychodzi na jaw, jak bardzo są pusto w środku. Ale jeśli umiesz wytrzymać własne towarzystwo, jeśli potrafisz zostać choćby na godzinę bez bodźców i nie zwariować – to jesteś dalej niż większość. Bo wtedy zaczyna się rozmowa z tym, kim naprawdę jesteś.

„Pochodzicie z królestwa i ponownie tam wejdziecie” – brzmi tajemniczo, ale można to czytać bardzo życiowo. To przypomnienie, że twoja wartość nie zależy od tłumu. Że masz w sobie miejsce, którego nikt nie widzi, ale które decyduje o wszystkim. I że wrócisz do tego miejsca, czy chcesz, czy nie. Pytanie tylko, czy nauczysz się tam zaglądać, zanim życie cię do tego zmusi.

Dlatego samotność bywa błogosławieństwem. Nie dlatego, że jest miła, ale dlatego, że odsłania prawdę. I ta prawda może być trudna, ale zawsze jest twoja.

Więc zostawiam ci to pytanie: kiedy ostatnio byłeś naprawdę sam – bez rozpraszaczy – i czy wytrzymałeś ten widok?

 

Czas na Życie

AgaPu
Pasjonatka natury i filozofii. Łączy profesjonalizm
z zaangażowaniem i unikalnym podejściem.