Jedzenie to jedna z podstawowych potrzeb człowieka, ale i jedna z największych przyjemności. Od wieków uczty były symbolem dostatku, a możliwość najedzenia się do syta – marzeniem tych, którzy żyli w biedzie. Dziś jednak w wielu miejscach świata problemem nie jest już głód, ale jego przeciwieństwo – łakomstwo i nieumiarkowanie. Nie chodzi tylko o nadmiar kalorii, ale o sposób, w jaki jedzenie i picie zaczynają rządzić naszym życiem.
Łakomstwo nie ogranicza się do pełnych talerzy i pękających od jedzenia stołów. To także obsesyjne poszukiwanie przyjemności w smaku, zatracanie się w jedzeniu nie po to, by zaspokoić głód, ale by zagłuszyć emocje. Ile razy jemy nie dlatego, że naprawdę jesteśmy głodni, ale dlatego, że jesteśmy zestresowani, samotni, znudzeni? Ile razy zamiast stawić czoła problemom, sięgamy po coś słodkiego albo nalewamy sobie kolejny kieliszek, bo „należy się nam” chwila relaksu?
Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu to także znak czasów, w których nadmiar stał się normą. Społeczeństwa zachodnie produkują więcej jedzenia, niż są w stanie skonsumować, a jednocześnie wciąż rośnie liczba ludzi borykających się z chorobami wynikającymi z przejadania się. Żyjemy w świecie, gdzie reklamy zachęcają nas do jedzenia coraz więcej, restauracje kuszą „wszystko, co zjesz” za jedną cenę, a spożywanie alkoholu jest nieodłącznym elementem każdej celebracji. Problem w tym, że granica między przyjemnością a uzależnieniem jest bardzo cienka.
Łakomstwo nie dotyczy tylko jedzenia – to także symbol naszego podejścia do życia. Chcemy więcej, szybciej, intensywniej. Nie potrafimy powiedzieć „wystarczy”, nie umiemy cieszyć się umiarem. Jemy, pijemy, konsumujemy, nie zastanawiając się, czy naprawdę tego potrzebujemy. Nasze życie wypełnia nadmiar – nie tylko kalorii, ale i bodźców, przedmiotów, przyjemności. A im więcej mamy, tym trudniej nam się zatrzymać.
Prawdziwym problemem łakomstwa jest to, że prowadzi do utraty kontroli. Człowiek łakomy nie je – on pochłania. Nie delektuje się smakiem, tylko mechanicznie zaspokaja kolejne pragnienia. Nie pije – upija się. W pewnym momencie to nie on rządzi swoim apetytem, ale apetyt rządzi nim. Jedzenie i picie, które powinny być źródłem zdrowia i radości, stają się przyczyną problemów – zarówno fizycznych, jak i psychicznych.
Umiar nie jest wyrzeczeniem, ale sztuką życia. To świadomość, że można cieszyć się jedzeniem, ale bez przesady. Że można wypić kieliszek wina, ale nie trzeba pić do upadłego. Że prawdziwa przyjemność nie polega na nadmiarze, ale na umiejętności cieszenia się tym, co mamy. Kto potrafi powiedzieć „dość”, ten nie traci siebie w swoich pragnieniach.

AgaPu
Pasjonatka natury i filozofii. Łączy profesjonalizm
z zaangażowaniem i unikalnym podejściem.